Marta Janiszewska - terapie holistyczne
TERAPEUTA

mgr Marta Janiszewska

ADRES

ul. Mickiewicza 27/20
Poznań

EMAIL

kontakt@martajaniszewska.pl

TELEFON

(+48) 601 147 468

Jak wyleczyć PCOS?

Kochani, dziś nieco prywaty :). Chciałam się z Wami podzielić moim małym sukcesem. A w zasadzie całkiem sporym, bo jak inaczej nazwać cofnięcie choroby uznanej przez medycynę za nieuleczalną?

Uwaga uwaga, post jest długi ;). Jeśli jednak zmagasz się z jakimkolwiek przewlekłym schorzeniem – fajnie, jeśli poświęcisz kilka minut swojego czasu :).

Zespół policystycznych jajników (PCOS) dotyka obecnie 10-15% kobiet (!) i jest jedną z bardziej powszechnych przyczyn niepłodności. Choć choroba nie należy do groźnych i śmiertelnych, dość skutecznie potrafi odebrać przyjemność i radość życia. Objawy dosłownie odbierają kobiecość – pojawia się nadmierne owłosienie na ciele, ubywa natomiast włosów na głowie, twarz pokrywa się trądzikiem, a waga rośnie mimo dbania o dietę. Poczucie atrakcyjności staje się niemal zupełne obce, a stąd już niebezpiecznie blisko do nadmiernego przewrażliwienia i obsesji na punkcie wyglądu.

Oczywiście nie u każdego przebieg będzie tak dramatyczny, jednak wymienione objawy nie należą do rzadkości. Przebywanie nieustannie w ciele tak bardzo oddalonym od ideału rodzi potworne frustracje, a niepowodzenie każdej kolejnej kuracji stale je nasila. Niektóre z nich niosą ze sobą skutki uboczne, co w moim przypadku doprowadziło do tego, że niemal wyłysiałam w wieku 20-paru lat.

Dodajmy do tego tysiące wydane na badania, lekarzy, leki, suplementy oraz kosmetyki. Wierzcie lub nie, ale zaburzenia hormonalne potrafią uczynić z życia prawdziwe piekło. Dla kobiet, które bezskutecznie starają się o dziecko, PCOS jest jeszcze bardziej dotkliwe.

Jak to się dzieje, że ciało kobiety zdaje się robić wszystko, aby uczynić z niej mężczyznę? Wydaje się to zupełnie sprzeczne z naturą i mądrością organizmu, o której tyle piszę. Oficjalnie przyczyny są nieznane, wiele osób postuluje że chodzi głównie o nasz zachodni tryb życia i powiązanie z zaburzeniami gospodarki cukrowej. Z punktu widzenia psychosomatyki decydującą rolę ma z kolei to, w jaki sposób odbieramy swoją kobiecość. Rozwinę ten temat w dalszej części wpisu.

Nie mam wątpliwości co do tego, że moja diagnoza była trafna – stwierdzona zresztą przez 4 niezależnych lekarzy i potwierdzana przy każdej kontroli. Kilka dni temu, około 5 lat po odstawieniu leków i wzięciu odpowiedzialności za swoje zdrowie, usłyszałam że obraz USG nie odbiega w żaden sposób od normy. Wyciszeniu uległy także objawy, a cykle z 50-dniowych skróciły się do książkowych 28. To żaden cud ani przypadek – tak zachowuje się ciało, gdy tylko nauczymy się z nim współpracować. 🙂

Niestety, nie mam dla Was magicznej recepty ani przepisu. Zdrowienie obejmuje zajęcie się wieloma aspektami – zaczynając od diety, poprzez aktywność fizyczną, kończąc na pracy z głową i emocjami. Podejście holistyczne zakłada, że nie można zajmować się jednym organem czy zaburzeniem bez powiązania z całą resztą. Wiele ziół czy suplementów dedykowanych kobietom z PCOS w żaden sposób nie uderza w sedno choroby i działa wyłącznie objawowo. To świetnie, że mamy roślinną alternatywę dla leków antyandrogenowych w postaci saw palmetto, ale to nadal sztuczna regulacja organizmu czynnikami zewnętrznymi. Zmieniamy jedynie uzależnienie od koncernów farmaceutycznych na producentów suplementów :).

Nasze ciała mają naprawdę potężną zdolność do autoregulacji i powrotu do homeostazy. Kluczem jest stworzenie ku temu odpowiednich warunków – reszta dzieje się sama. To często długi proces wymagający wiele pracy i cierpliwości. Nie da się jednak odwrócić procesów chorobowych bez zmian – a to może oznaczać wywrócenie życia o 180C we wszystkich sferach. Wiem, że strasznie rozwlekam temat 😉 i chcielibyście przeczytać w końcu jakieś konkrety, ale bez zrozumienia fundamentów wszelkie starania będą po prostu bezowocną szarpaniną.

Czym więc będą te „odpowiednie warunki”? Postaram się pokrótce opisać najważniejsze w moim podejściu aspekty.

☯️ Na poziomie fizycznym to oczywiście zadbanie o dietę oraz uzupełnienie niedoborów witamin i minerałów. Dieta to bardzo szeroki temat i tu, o zgrozo, również nie dostarczę Wam gotowego planu. Jest to bardzo indywidualna kwestia i wśród 10 kobiet z PCOS każda może mieć zupełnie inne zapotrzebowania. Na pewno jednak zawsze trzeba pamiętać o podstawach – takich jak niski stopień przetworzenia, odżywianie zgodne z porą roku (koktajle zimą to zdecydowanie kiepski pomysł, podobnie jak gorące i pikantne dania w środku lata), uwzględnianie antyzapalnych produktów i przypraw. PCOS występuje zazwyczaj równomiernie z insulinoopornością, dlatego warto zwrócić uwagę na to, aby dieta stabilizowała poziom cukru (czyli unikamy podjadania i dbamy o podaż błonnika). Jeszcze kilka lat temu wierzyłam, że dietą da się wyregulować niemal wszystko, a jeśli nie ma efektów należy ją do skutku modyfikować. Nadal przywiązuję do niej dużą wagę i uważam za potężne narzędzie, ale to wciąż zaledwie jeden z elementów układanki.

☯️ Zioła, suplementy, adaptogeny… Odpowiednio dobrane faktycznie potrafią być niezwykle pomocne i skuteczne. O ile traktujemy je jednak jako wsparcie, a nie cudowny środek, który wykona za nas całą robotę. Czytając o niezwykłych właściwościach roślin czy witamin bardzo łatwo wydać połowę pensji na worek suplementów – robiłam to wielokrotnie ;. Zdecydowanie nie tędy droga. Od jakiegoś czasu stosuję stosuję jedynie te, które faktycznie uważam za niezbędne, czyli góra 4 preparaty. Warto pamiętać o „superfoods”, które często zastępują garść tabletek – należą do nich np. produkty pszczele i oleje zimnotłoczone (kwasy GLA w oleju z wiesiołka są zbawienne dla kobiecych hormonów). Świetnym wsparciem są również zabiegi refleksologii i akupunktury.

☯️ Podejście do siebie pełne wyrozumiałości i łagodności uważam za absolutnie kluczową kwestię. Budowanie świadomości swojego ciała i reagowanie na jego potrzeby. Nasze organizmy mają niezwykłe możliwości, jak również pewne ograniczenia. Z wielu stron możemy odczuwać ogromną presję, aby mieć idealny wygląd, formę i spełniać się w każdej roli. Pracowanie mimo choroby czy zmęczenia, trenowanie do uczucia mdłości lub kompulsywne objadanie na przemian z głodzeniem to typowe przykłady działania wbrew własnemu ciału.

Choroba nigdy nie przychodzi nagle – pracujemy na nią latami ignorując sygnały, które otrzymujemy każdego dnia. Być może, zamiast zagłuszać objawy tabletką, warto się zastanowić, co je wywołało? Nie chodzi o wpadanie w hipochondrię, ale łączenie przyczyny ze skutkiem bardzo pomaga w odzyskiwaniu dobrej relacji ze sobą. Świadomość ciała jest pomocna także w codziennych, życiowych sytuacjach. Badając swoje odczucia i reakcje możemy sprawdzać, czy dana osoba, miejsce lub sytuacja są dla nas korzystne. Dla mnie niezwykle pomocna była joga, która stale uczy mnie akceptacji niedoskonałości i słabości ciała i umysłu oraz pracy nad tym, aby stopniowo przekraczać własne granice.

☯️ Istotnym czynnikiem jest również rytm dobowy i dbanie o sen i wypoczynek w tych godzinach, kiedy organizm się tego domaga. Wiecie, że receptory melatoniny znajdują się także w jajnikach? Badania potwierdzają również zbawienny wpływ dbania o higienę snu i ograniczenie światła niebieskiego w godzinach wieczornych u pacjentek z PCOS. Z perspektywy medycyny chińskiej między 23:00 a 1:00 sen powinien być najgłębszy i zapewnia wtedy najlepszą regenerację.

☯️ Mój ulubiony temat, czyli stres. W medycynie chińskiej praca nad umysłem i emocjami stanowi nieodłączny element terapii. Współczesna nauka również coraz bardziej docenia rolę układu nerwowego i widzi jak kluczowe znaczenie ma w dosłownie każdej jednostce chorobowej. Na dobrą sprawę nie istnieje coś takiego jak stresująca sytuacja – wszystko jest kwestią naszej interpretacji i odbioru. Czyli zależy tylko i wyłącznie od nas samych i tego, jak coś postrzegamy. Nasz mózg jest neuroplastyczny, a to oznacza, że możemy zmieniać wzorce naszych reakcji i uczyć się lepszego radzenia sobie w trudnych okolicznościach. Już kilka minut medytacji dziennie pozwala znacząco zwiększyć liczbę połączeń między ciałem migdałowatym (odpowiadającym za silne emocje) a korą przedczołową (która pozwala je wygasić).

☯️ Teraz kwestia być może kontrowersyjna, a jednocześnie niezwykle logiczna. Mowa o kobiecości, a właściwie jej niedoborze. Nie będzie nic odkrywczego w stwierdzeniu, że żyjemy w świecie w którym kobiety stają się coraz bardziej męskie, a mężczyźni ulegają feminizacji. To nie tylko kwestia ubioru i wyglądu, lecz coraz większa zmiana kulturowa wpływająca na nasze zachowanie i sposób myślenia. Ewolucja nie przygotowała nas na taką sytuację, a zamiana ról jest czymś zupełnie nowym i obcym dla naszych organizmów. Nasze ciało nie jest głupie i będzie próbowało się dostosować do nietypowej sytuacji – na przykład produkując większą ilość testosteronu.

Jako kobiety zatracamy przez to coraz bardziej naszą naturę Yin – to co delikatne, łagodne i spokojne. Nie pozwalamy sobie także na okazywanie własnych uczuć i emocji – a wszystkie one są ważne i wymagają zaopiekowania. Oczywiście nie chciałabym ograniczać poczucia kobiecości do bycia delikatną ;). To bardzo szeroki temat i nie chciałabym go spłycić – dla każdego będzie oznaczać coś innego. Chodzi mi przede wszystkim o odczuwanie własnej wartości i mocy, a także brak poczucia zależności i niższości w związku z byciem kobietą. Akceptacja siebie, swojego ciała oraz prawdziwe bycie blisko siebie.
 
( Jeśli wątpisz w to, że myśli mogą wpływać na biochemię Twojego organizmu, pomyśl o soczystej cytrynie i sprawdź jak szybko poczujesz jej kwaśny smak oraz napływ śliny. 🙂 )

Widzę tę zależność bardzo wyraźnie na swoim przykładzie. To z jednej strony bardzo stopniowy i subtelny proces, a z drugiej czuję ogromną zmianę w porównaniu do kilku lat wstecz (nie wspominając o okresie nastoletnim, gdy zdarzało się, że byłam mylona z chłopcem;)). Przełożyło się to również w ogromnym stopniu na moją pracę, która opiera się już głównie na delikatnych i subtelnych technikach.

Oczywiście nie wyczerpałam tematu i można tu przytoczyć jeszcze wiele aspektów, a o każdym z nich napisać osobny artykuł (albo i książkę). Chciałam pokazać, że problem jest złożony i wymagający podejścia wielopłaszczyznowego. A przede wszystkim pełnego akceptacji i łagodności w stosunku do siebie i tych gorszych momentów, które są nieuniknione.

Nieprzerwanie uczę się siebie i swojego ciała i wiem, że wciąż mam przed sobą sporo pracy. Każdy mały postęp to jednak powód do wdzięczności, dlatego bądźcie dla siebie wyrozumiali i nie oczekujcie od razu spektakularnych efektów. Obserwujcie siebie, swoje ciało i zmiany jakie zaczną zachodzić przy bardziej świadomym podejściu – nie tylko na poziomie fizycznym. 🙂

Standardowo Was ściskam!