Czy znacie eksperyment Harrego Harlowa, który dowodzi potrzeby bliskości wśród zwierząt?
Choć prowadzone przez niego badania uznać można za dość okrutne i mało etyczne, na pewno warto się nad nimi dłużej pochylić i wysnuć refleksje. Badanymi były małe rezusy, które oddzielono od matek i zaprojektowano dwa rodzaje „sztucznych mam”. Pierwsza była zrobiona tylko z drutu i wyposażona w butelkę mleka. Druga atrapa była pokryta miękką tkaniną, ale pozbawiona mleka. Obie były sztucznie podgrzewane, aby symulować ciepło prawdziwej matki. Jak się okazało małpie niemowlęta z całych sił trzymały się matki szmacianej, mimo że poza miękkością nie miała im nic więcej do zaoferowania.
Możemy wyciągnąć z eksperymentu wniosek, że potrzeba bliskości i więzi emocjonalnej leży w naturze ssaków. W eksperymencie przewyższyła ona nawet potrzebę zaspokojenia głodu. Małpki uczepiały się szmacianych matek i wracały do nich, nawet kiedy w innej części eksperymentu zbudowano „matki potwory” (posiadały miękką część do przytulenia, lecz miały wbudowany mechanizm który gwałtownie potrząsał uczepionym dzieckiem). Badacz określił ich zachowanie jakby „wybaczały i zapominały o doznanej krzywdzie”, a potrzeba kontaktu wydawała się być nawet większa. Podobne zachowania możemy zobaczyć zresztą u ludzi, kiedy potrzeba bliskości nie pozwala nam się wyrwać z toksycznych relacji.
Eksperyment Harlowa porusza serca wielu osób, które o nim usłyszą, nierzadko pojawia się również oburzenie tak brutalnym potraktowaniem małpek (ze względu na brak realnej więzi ze sztuczną matką wyrastały zwykle na osobniki znerwicowane i aspołeczne). Warto jednak spojrzeć na to doświadczenie z perspektywy przemysłu mięsnego i mleczarskiego – to, czego Harry Harlow dopuścił się wobec setek małp dotyka co roku miliardów zwierząt. Wiele razy można spotkać się z tłumaczeniem hodowców, że zwierzęta takie mają zapewnione wszystkie potrzeby. Teoretycznie zapewniając zwierzętom warunki do przeżycia i rozmnażania powinno to je chronić przed okrucieństwem – tak się jednak nie dzieje. Wszystkie zwierzęta posiadają szereg fizycznych, emocjonalnych i stadnych potrzeb, które są przez nas zupełnie ignorowane. Choć świnia czy krowa nie musi badać otoczenia, szukać pożywiania czy nawiązywać więzi z innymi osobnikami – nadal odczuwa bardzo silne pragnienie robienia tego wszystkiego.
Struktury czuciowe i emocjonalne nie zmieniły się od epoki kamienia zarówno wśród ludzi, jak i innych ssaków. Świnie są potomkami dzików, po których odziedziczyły inteligencję, ciekawość i zdolności stadne. Niezaspokajanie tych podstawowych potrzeb wiąże się z silnym cierpieniem – u macior zamkniętych w kojcach zazwyczaj występują symptomy frustracji i rozpaczy. Potrzeba więzi (zwłaszcza matki z dzieckiem) oraz emocje nie są zarezerwowane dla ludzi – nasz gatunek nie jest tak wyjątkowy, jak czasem sądzimy.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo problem jest realny – na potrzebę zmniejszenia konsumpcji mięsa bije na alarm coraz szersza grupa ekologów i naukowców. Coraz więcej osób ogranicza spożycie mięsa ze względu na swoje zdrowie i zmiany klimatyczne. Czytamy o tym w gazetach, oglądamy w tv – i to naprawdę świetna wiadomość! Zdecydowanie rzadziej jednak mówi się głośno o tym, że za masową hodowlą idzie również ogromne cierpienie, którego powinniśmy być świadomi. A przede wszystkim – że mamy na to wpływ. Nie musimy przechodzić na wegetarianizm, ale już samo ograniczenie ilości mięsa i zwracanie uwagi na jego źródło nie powinno stanowić dla nikogo wielkiego poświęcenia czy wyzwania.