Podobnie jak w coraz większym stopniu tracimy łączność z naturą, zwierzętami i drugim człowiekiem, tak samo coraz bardziej izolujemy się od siebie i swojego ciała. Rozwijające się schorzenia wydają być gdzieś obok, co wiąże się także z brakiem poczucia odpowiedzialności za stan w jakim się znaleźliśmy. Często używamy sformułowań, że coś się „przyplątało” lub „tak już mam” uważając swój udział w tym za zupełnie bierny. Występujemy bardziej w roli świadków procesów diagnostycznych i terapeutycznych, a nie aktywnych uczestników, którzy mogą mieć na cokolwiek wpływ.
Choć wiele osób postrzega zdrowie jako „brak choroby” jest to pojęcie bardzo ograniczone. W ujęciu Davida Hawkinsa, psychiatry i nauczyciela duchowego, zdrowie jest przejawem żywotności, odzwierciedleniem naszych myśli i stosunku do ciała. Choroba zaś stanowi lekcję i daje nam do zrozumienia, że jakiś aspekt został zaniedbany i wymaga zwrócenia na niego uwagi.
Czynników przyczyniających się do zaburzenia równowagi organizmu jest wiele i każdy słyszał o nich wielokrotnie – przetworzona dieta, brak snu, mała lub nadmierna aktywność fizyczna, nieodpowiednie nawodnienie… lecz również, mocno pomijany, wpływ naszego umysłu oraz sposób w jaki odbieramy siebie samych.
Świetnym przykładem na sprawczość umysłu jest hipnoza. Przy pomocy sugestii można wywołać niemal każdy objaw, wykorzystywana bywa także jako znieczulenie podczas porodu czy zabiegów chirurgicznych. Równie fascynujące jest zjawisko śmierci voodoo, czyli nagłego zgonu spowodowanego wyłącznie wiarą w klątwę.
Warto jednak pamiętać, że programowaniu ulega każdy z nas w codziennych i, pozornie nieszkodliwych, sytuacjach. Wiara w rozwinięcie danej jednostki chorobowej z uwagi na częste kodowanie tej informacji (np. „każdy w naszej rodzinie ma alergię”) może spowodować jej faktycznie zamanifestowanie w ciele. Obrazowym przykładem na to są ludzie z osobowością wieloraką – pacjenci tacy przyjmują świadomość jakiejś osobowości i funkcjonują w jej ciele określony czas. Gdy druga osobowość przejmuje kontrolę i wierzy w konkretny objaw fizyczny, zaczyna on faktycznie pojawiać się w organizmie. Jeśli kolejna subosobowość nie posiada takich wierzeń, dolegliwości znikają.
W procesie odzyskiwania zdrowia zwracanie się jedynie ku fizyczności to zdecydowanie za mało – praca z umysłem, stresem i emocjami powinna stanowić podstawę każdej terapii. Samo uświadomienie, że choroba nigdy nie stanowi czegoś obcego i zewnętrznego, stanowi duży krok do przodu. Nikt inny, jak my sami, tworzymy znaczenie każdej sytuacji i zdarzenia. Nasze nastawienie może stać się potężną siłą i źródłem zdrowienia – lecz również przyczyniać do autodestrukcji i nowych symptomów.